niedziela, 15 marca 2015

1. Cześć, nazywam się Ravenna

Ahh... So sick of you good boys, I need a wild boy
Something unpredictable
Go ahead and be a cave man
Give me all your dirty love
Ahh... No time for the right one, need a wrong one
Something unreliable
Go ahead and be a cave man
Give me all your dirty love
(Cher Lloyd - Dirty Love)
-Ravenna! - uniosłam jedną powiekę i spostrzegłam brata w drzwiach.
-Czego ty ode mnie chcesz? - ziewnęłam i przetarłam oczy.
-Za pół godziny zaczynasz lekcje - Justin wszedł do mojego pokoju, potykając się po drodze, do mojego łóżka, o nierozpakowane do końca pudła. Przeprowadziliśmy się tu zaledwie kilka dni temu. Zdążyłam tylko ustawić łóżko, to nic że wokół niego stoi co najmniej tysiąc kartonów. Póki stoją i są stabilne, nie spadają mi na głowę to jest dobrze - Rusz tyłek - złapał za moją kołdrę chyba z zamiarem zabrania mi jej. Powodzenia braciszku! Ha! Szarpnęłam pościelą i wtuliłam w nią twarz.
-Wiesz że jeżeli zabierzesz mi kołdrę to się dla ciebie źle skończy - mruknęłam dalej ciągnąc w swoją stronę. Prychnął.
-Nie biegasz już tak szybko. Poza tym zanim miniesz te wszystkie pudła - wyrwał mi kołdrę i przeskoczył dwa pudła zahaczając stopą o ten wyżej, wypadły stamtąd moje ciuchy ale Justin nic sobie z tego nie zrobił i wybiegł z mojego pokoju. Wydęłam wargi nie zadowolona. Wyjęłam spod pupy prześcieradło i to nim się przykryłam - Nie rób sobie żartów Ravenna! Musisz iść do szkoły - pociągnął mnie za stopę i zrzucił na podłogę. Zachłysnęłam się powietrzem gdy zderzyłam się z zimnymi panelami.
-Przegiąłeś! - krzyknęłam podnosząc się z podłogi. Pisnął i zaczął uciekać. Kocham mojego brata, ale niemal codziennie mam ochotę go zamordować. Justin wyhamował w jednym momencie a ja z impetem wpadłam na jego plecy. Stanęłam na palcach przytrzymując się jego ramion i spojrzałam zza pleców Justin'a na powód wstrzymania naszej zabawy. Nasza macocha wpatrywała się w nas, czyli Jus'a w samych jeansach bez koszulki i mnie w bluzce mojego brata z logo Nirvany i damskich bokserkach.
-Ravenno, nie powinnaś być już w drodze do szkoły?
-A ty? - uniosłam brwi i dostałam łokciem od Justin'a. Channella to druga żona naszego taty. Mama nas zostawiła. Poprosiła tatę o rozwód, gdy w końcu przestali być małżeństwem, wyjechała, zignorowała swoją nastoletnią córkę i jej starszego brata. Nic dla niej nie znaczymy. Mama w ogóle się nie odzywa, podobno mieszka teraz gdzieś w Los Angeles. Nienawidzę mamy że jej tu nie ma, ale bardziej nienawidzę Channelli.
W ogóle co to za imię? Hah, ona często mówi tak samo o moim.
Jestem całkowicie pewna że jest tylko kilka lat starsza ode mnie, ale mam wrażenie że nawet tata nie zna jej wieku.
Justin też jej nie lubi, ale mówi że: "Powinniśmy uszanować to że tata jest z nią szczęśliwy, mama naprawdę o zraniła dopiero przy Channelli znalazł szczęście". Szczęście? Gdzie? W jej majtkach?
Channella ścisnęła usta w cienką linię.
-Powodzenia w szkole - wysyczała. Odeszła szybko pewnie by nie powiedzieć do mnie czegoś mniej miłego, albo obawiała się że ja to powiem pierwsza.
-Jesteś okropna - Justin parsknął śmiechem gdy Channella nie mogła nas już słyszeć. Wzruszyłam z uśmiechem jednym ramieniem - Okay, szykuj się do szkoły - popchnął mnie w kierunku drzwi mojego pokoju.
-A co? Nie mogę iść tak? - podparłam dłonie na biodrach. Obróciłam się a koszulka Nirvany zafalowała.
-Możesz, ale jeżeli chcesz tak wyjść z domu to idziesz z buta bo ja się tak z tobą nie pokażę - mrugnął. Jęknęłam bo konieczność pójścia do nowej szkoły, w środku roku szkolnego, wcale mi się nie uśmiecha. Wchodząc do swojego pokoju pod nogi wpadł mi karton przez to wyrżnęłam o podłogę. Zaklęłam pod nosem i podniosłam się. Wyszarpałam z kartonów krótkie jeansy, białą bokserkę i czarną skórzaną kurtkę. Na stopy wcisnęłam czarne vansy. Przeczesałam palcami włosy, gdyż nie mogę znaleźć szczotki.
-Rave-
-Idę! - odkrzyknęłam do Justin'a podnosząc się z podłogi. Wrzuciłam do torby byle jakie podręczniki bo nawet nie zajrzałam do swojego planu i zeszłam na dół do kuchni.
Musiałam wywalczyć pokój na górze z bratem, chciał mieć pokój na piętrze, a i tak mieszka na dole, głupi, myślał że wygra ze mną?
-Hej tato - cmoknęłam ojca w policzek gdy szłam do lodówki. Wyjęłam butelkę z pomarańczowym sokiem i upiłam łyk chowając z powrotem butelkę do lodówki.
-Ravenno, to nie higieniczne - Channella patrzyła zdegustowana na lodówkę.
-Chcesz żebym powiedziała ci co ty robisz nie higienicznego? - uniosłam jedną brew.
-Ravenna! - upomniał mnie tato. Wywróciłam oczami.
-Daj mi jabłko - mruknęłam do taty. Sięgnął do misy stojącej obok niego i rzucił mi owoc.
-To jest twoje śniadanie? - prychnął tata. Pokiwałam głową i złapałam Justin'a za ramię - Powodzenia w szkole.
-Nie dziękuje - wyszliśmy z bratem. Na podjeździe stały dwa samochody. Mojego taty i brata. Niestety, tata mi nie ufa na tyle by kupić mi auto. Nie dziwię mu się, ja sama sobie nie ufam. Sama nie wiem kiedy coś zrobię czy powiem, przestałam w swoich wypowiedziach rozróżniać prawdy od sarkazmu. Nie znam samej siebie.
W drodze do mojej nowej szkoły gadaliśmy z Jus'em o Babi, jego ukochanej która przyjeżdża w weekend do Londynu na szybki numerek z moim bratem (żartuję, jestem prawie pewna że on jest jeszcze prawiczkiem). Strasznie trudno było znaleźć miejsce na parkingu. Szarpnęłam ramieniem Jus'a gdy zauważyłam jedno niedaleko wejścia. Fuknął na mnie że to nie bezpieczne gdy go ciągam za ręce ale to olałam. Justin już prawie parkował gdy jakieś sportowe auto momentalnie zajęło nasze wypatrzone miejsce. Chłopak o ciemnej karnacji, ciemnych włosach i prawie identycznej do mojej skórzanej kurtce wysiadł ze sportowego auta.
-DUPEK! - wychyliłam się przez otwarte okno i krzyknęłam na tego chłopaka. Spojrzał na mnie.
-SZMATA - zawołał. Wystawiłam środkowy palec i usiadłam na swoim miejscu.
-Ravenna, zachowuj się! Nie możesz od razu wkurwiać uczniów nawet ich nie poznawszy! - mruknął brat.
-Zajął nam miejsce! Nie widzisz w tym nic..
-Nie, to ty widzisz wszędzie problem.
-Dobra, nie chcę się z tobą teraz kłócić i tak mam spieprzony humor. Narka - złapałam za klamkę zmuszając go do zatrzymania samochodu. Wysiadłam bez słowa i ruszyłam w kierunku szkoły. Chłopak na motorze zajechał mi drogę a ja przerażona chciałam się cofnąć o krok a zahaczyłam o krawężnik. Wylądowałam na tyłku. Usłyszałam śmiech za sobą. Zacisnęłam powieki. Motorzysta zatrzymał się trochę dalej. Zdjął kask i przeczesał włosy. Wpatrywałam się w niego oczekując czegoś. Zerknął na mnie przelotnie po czym ruszył w kierunku mulata który wcześniej zajął moje (i Justin'a) miejsce parkingowe. Chłopak który jechał na motorze ma brązowe włosy, jeansy, spod jego skórzanej kurtki (co za ironia, czemu wszyscy je noszą akurat gdy ja założę swoją?) wystawała biała koszulka. Ugh, wygląda jak ja w męskim wydaniu. Gdyby miał vansy zamiast tych nie wiem jak nazywających się buciorów to w ogóle tragedia. Podniosłam się i otrzepałam tyłek. Zaczęłam iść w ich stronę. Nie zostawię tego tak. Pewnie specjalnie zajechał mi drogę, a jeżeli nie to mógł chociaż wymamrotać przepraszam, naprawdę, to by mi wystarczyło. Przystanęłam przy mulacie i tym chłopaku. Byli o głowę a nawet półtora wyżsi. Kurdę. Odchrząknęłam. Odwrócili do mnie głowy.
-Czego? - warknął ten który wcześniej nazwał mnie szmatą.
-Mógłbyś uważać jak jeździsz - warknęłam na drugiego. Uniósł rozbawiony brwi.
-Słucham?
-Mało mnie nie przejechałeś.
-Ale żyjesz, więc nie widzę problemu.
-Ale ja widzę - zastąpiłam mu drogę gdy chciał odejść z kolegą.
-Twoja sprawa.
-Ty dupku, potrąciłeś dziewczynę, nic ci to nie robi? - po raz kolejny musiałam torować mi drogę. Zmrużył oczy.
-Nie, nie obchodzi mnie to. W ogóle kim ty kurwa jesteś? - po jego oczach zobaczyłam że zaczęłam go irytować. Oh Ravenna, to nie będzie łatwy rok, bo bardzo lubię wkurwiać ludzi, ale często robię to nie świadomie, nie umiem niektórych słów powstrzymać - Zejdź mi z drogi - pochylił się do mnie i warknął. Gdy stałam w miejscu minął mnie na co tym razem pozwoliłam. Odwróciłam się i patrzyłam jak idą do szkoły. Poszłam za nimi, łaziłam po szkole całkiem nie wiedząc gdzie powinnam teraz być gdy zadzwonił dzwonek. Korytarze były całkiem puste, było już dobre 15 minut po dzwonku więc zdziwiłam się widząc chłopaka z jasnymi włosami idącego na przeciwko mnie. Miał białą koszulkę i jeansy. Co to kurwa, dzień białej bluzki? Przystanął gdy był obok mnie.
-Zgubiłaś się, kochanie? - uniósł brwi i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Jego niebieskie oczy zabłyszczały.
-Trochę, kochaniutki - jego uśmiech powiększył się gdy wypaliłam to 'kochaniutki'.
-A czego szukasz? - poprawił sportową torbę wiszącą na jego ramieniu.
-Szczęścia, miłości..
-Seksu? - zasugerował i poruszył znacząco brwiami. Parsknęłam śmiechem.
-..albo mojej klasy - poprawiłam go.
-Szkoda, chodź zaprowadzę cię do sekretariatu. Ale pamiętaj że jeżeli będziesz chciała się pieprzyć to jestem do twojej dyspozycji - położył dłoń na mojej tali popychając lekko. Wywróciłam oczami i zignorowałam to co powiedział. Ten chłopak jest przystojny, wydaje się miły ale jednocześnie jest dość bezpośredni. Szliśmy, on obejmując mnie w tali, jego dłoń zjechała trochę za nisko. Odsunęłam się tak że jego dłoń spadła z mojego tyłka. Nic sobie z tego nie zrobił - Jesteś tu nowa co nie? - pokiwałam głową - Kto zmienia szkołę w środku roku szkolnego?
-Wywalili mnie z poprzedniej - skłamałam mając nadzieje że uzna to za żart ale zapomniałam o tym że jeżeli zna się mnie dopiero 5 minut to trudno zrozumieć kiedy żartuję a kiedy jestem poważna.
-Za?
-Ravenna Harvey? - niska kobieta wyszła na korytarz i wbiła w nas wzrok. Już otwierałam usta żeby coś powiedzieć ale nie wiedziałam czy najpierw odpowiedzieć na pytanie Niall'a czy tej kobiety.
-Ravenna? Dziwne imię - prychnął blondyn.
-Niall, twoje również jest oryginalne - odparła kobieta po czym ponownie spojrzała na mnie - Ravenna? - pokiwałam głową. Wbiła wzrok w trzymane w dłoni kartki - W tej chwili mija ci matematyka..
-Co za strata - wymamrotałam na co kobieta uniosła na chwilę wzrok ale od razu go spuściła. Niall za to powstrzymywał śmiech. Aż tak jestem zabawna?
-Następną lekcje masz angielski z.. O! Akurat z tobą Niall.
-Jak wygląda podzielenie klas w tej szkole? - odezwałam się.
-Nie ma tutaj klasa A B czy C, po prostu jesteśmy pomieszani. Ze mną masz angielski ale matematykę i fizykę będziesz mieć z całkiem inną grupą niż tą wcześniejszą, choć osoby na pewno będą się powtarzać - blondyn wzruszył ramionami - To ja oprowadzę Rav-cośtam po szkole i potem pójdziemy na angielski.
-O nie, a czemu ty nie jesteś na chemii? - kobieta założyła ramiona na piersi i wbiła wzrok w chłopaka.
-No cóż, jestem pewien że nie zostanę chemikiem. Nie lubię chemii, z wzajemnością.
-Znowu będziesz nie klasyfikowany - westchnęła.
-Testy egzaminacyjne nie są aż takie trudne - wzruszył ramionami - Pokażę jej szkołę. Nie ma sensu iść na koniec lekcji, proszę pani.
-Idźcie już - mruknęła.
-Usprawiedliwi mi to Pani? - zapytał uśmiechając się delikatnie.
-Nie przeginaj.
-Warto było spróbować. Chodź Rav-cośtam - wziął mnie pod ramię i pociągnął korytarzem.
-Ravenna, nie Rav-cośtam.
-Twoi rodzice chyba cię nie lubili skoro dali ci takie imię.
Mama? Możliwe że mnie nie lubiła.

#Wspomnienie
-Mamo - sześcioletnia ja biegłam do mamy umazana po łokcie farbami - Mamusiu! - zawołałam i przystanęłam by obejrzeć obrazek który namalowałam dla mamy. To była ona i ja, mama nie spędza ze mną dużo czasu ale mówi że podobają się jej moje rysunki. Kartka była jeszcze mokra ale i tak biegam dalej - Mamo! Mamuś gdzie jesteś? - biegnąc do sypialni rodziców zahaczyłam łokciem o wazon z kwiatami. Spadł na podłogę rozbijając się u moich stóp na setki kawałków. Upuściłam obrazek który mokrą jeszcze od farby stroną zatrzymał się na podłodze. Woda z kwiatów zmoczyła moje różowe skarpetki. 
Mama będzie zła.. 
-Ravenna? Ravenna! - zawołała stając nade mną. Niezadowolona spojrzała najpierw na mnie potem na szkoło, wodę i kwiaty - Idź do siebie - uniosłam wzrok na mamę i przygryzłam wargę.
-Mamusiu..
-Proszę, idź do siebie.
-Ja nie chciałam.. - zaczęłam gdy uklękła i zaczęła zbierać kawałki potłuczonego wazonu.
-Ravenno, idź proszę, nie chcę w tej chwili z tobą rozmawiać - zacisnęłam powieki i ślizgając się na mokrych skarpetkach pobiegłam do swojego pokoju i wypłakałam w poduszkę. 
#Koniec Wspomnienia

-Jesteś jeszcze tutaj? - zamrugałam kilka razy na głos chłopaka - Ale odleciałaś - wybuchł śmiechem.
To dziwne. Nie wiem czemu od razu pomyślałam o mamie i akurat tym wspomnieniu. Nie kiedy myślałam o mamie, to oczywiste, jest moją matką. Mimo iż jej nienawidzę bo tak po prostu się spakowała i wyjechała gdy my byliśmy w szkole a tata w pracy.
Nie wiedzieć kiedy wyszliśmy na boisko. To znaczy na jedno z wielu bo po jednej stronie było boisko do koszykówki, po drugiej do piłki nożnej, my staliśmy na tym mniejszym chyba do ćwiczeń. W koszykówkę grali jacyś chłopacy którzy co chwila zerkali w naszą stronę. Na trawie wokół boisk siedzieli uczniowie którzy nie ćwiczyli lub po prostu nie mieli co robić.
-H-hej Niall - odwróciliśmy głowy i zobaczyliśmy mojego wzrostu blondynkę. Miała na sobie różowy t-shirt i czarną bluzę z podwiniętymi rękawami do łokci. Na swoich chudych nogach miała granatowe rurki, strój zakończyła czarnymi balerinami. Wyglądała uroczo z włosami upiętymi w niechlujny kok.
-Cześć - mruknął do niej ponownie odwracając głowę w moją stronę - Wiesz gdzie mamy angielski. Widzimy się na lekcji Rav-cośtam - mrugnął do mnie z uśmiechem i ruszył do szkoły. Blondynka obok mnie stała i odprowadzała rozmarzonym wzrokiem Niall'a. Uniosłam brwi.
-Ktoś ty? - spytałam gdy nadal się nie oddaliła nawet gdy blondyn już dawno zniknął w szkole.
-Roxanne. Roxanne Edwards. A ty? Jesteś nowa co nie?
-Ravenna Harvey. Tak. Nowa.
-Mamy podobne imienia - zauważyła podekscytowana. Odsunęłam się o krok. Nie lubię takich ludzi - To znaczy.. Nie ważne - spuściła wzrok zażenowana. Wzięłam głęboki oddech - Gdzie masz lekcje? Myślę że możemy mieć jakieś zajęcia razem.
Oby nie.
-Mam angielski, ale nie mam pojęcia co mam następne. Zgubiłam plan. To znaczy w ogóle do niego nie zajrzałam. Potem go zgubiłam.
-Dostaniesz nowy w sekretariacie - wskazała brodą szkołę. Wzruszyłam ramionami.
-Obojętne.
Na boisko wszedł tej który prawie mnie potrącił na parkingu razem z kolegą który nazwał mnie szmatą. Złapałam Roxanne za ramię.
-Kto to jest? - spytałam wskazując palcem na niego.
-Liam Payne i Zayn Malik. Koledzy Niall'a - imię blondyna wypowiedziała z rozmarzeniem. Uniosłam jedno brew. Zarumieniła się - Nie ważne.
-Ten jak mu tam Liam jest dupkiem co nie? - założyłam za ucho kosmyk włosów.
-Zależy jak do niego podejdziesz - wzruszyła delikatnie ramionami.
-Prawie mnie rozjechał, a jego kolega nazwał mnie szmatą - zawołałam zirytowana tym że ich broni. Roxanne zmarszczyła brwi. Zwróciłam uwagę kilku osób ale zignorowałam spojrzenia. Za to moja nowa 'koleżanka' jakby czuła się skrępowana tym że patrzy na nią więcej niż jedna para oczu.
-Nie zaczepiają nikogo kto pierwszy nie zaczął. Musiałaś im podpaść Ravenna.
Zmarszczyłam brwi.
-Mam się bać? - prychnęłam. Pokiwała głową - Przecież to tylko..
-Postrach całej szkoły - wcięła mi się w zdanie. Postrach szkoły? Kilku nastolatków którzy nie szanują kobiet. Podpadłam? Świetnie. Zobaczymy jaki z nich postrach szkoły.

Cześć kochani!
I jak wrażenia po rozdziale? Osobiście jestem z siebie zadowolona (co za skromność).
Mam nadzieje że Wam się podoba :)
Kocham xx

7 komentarzy:

  1. Super! Super! Super! *.* twoje opowiadania są genialne!

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajnie się zapowiada ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ravenna, takie oryginalne imię. Jak na nie wpadłaś?Jeśli można wiedzieć.
    Wyobraziłam sobie Justina jako blondyna, niebieskookiego z takim sześciopakiem na brzuchu, podczas wstawania. Sama nie wiem dlaczego. Ale między nami, dobrze wyrzeźbiona klata musi być! XDD Brat Ravenny wydaje się być całkiem sympatyczny. Już go lubię.
    A jego siostra? Troszkę roztrzepana, co mnie bawi. Podoba mi się jej charakter. Genialnie go wykoreowałaś. Fajnie upadła na pupę. XD
    Channel, dobrze napisałam? Wydaje się być jedzą, ale może się mylę. Bardzo często dzieci nie lubią swoich macoch, więc mogą nie dostrzegać jej prawdziwej. Sama nie wiem, co o niej myśleć. ;\
    Niall, taki uroczy! *^* Więcej chyba na jego temat pisać nie muszę, bo to w końcu ON. Seksiak! ♡
    Zayan i Liam, ugh, fejm uderzył im do głowy. Myślą, że mogą robić, co chcą i kiedy chcą, bo przecież ,,ujdzie im to na sucho". Myślę, że Ravenn im jeszcze dopiecze, ale pewnie z lekką wzajemnością.
    Halo, halo! Ogłaszamy dzień białej koszulki, bo nowa uczennica będzie tak ubrana! Już to widzę. XD Ale nie mniej jednak, śmieszy mnie ta sytuacja.
    Justin w końcu znalazł to miejsce na parkingu? Szkoda mi go troszkę. Tak jeździć i szukać. :((
    Właśnie! Coś mi się zdaje, że Roxanna jest zakochana w Niall'u, ale boi się mu o tym powiedzieć. On zaś tego nie zauważa. Ona jest taka nieśmiała, jejku. Współczuję. Co i tak nie zmienia faktu, że kiedyś mogą być razem! ♡
    Ja chcę ciąg dalszy, ehh. :((
    Pozdrawiam i weny życzę! ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Skromność ponad wszystko hahahahah :D
    ej główna bohaterka mojego bloga będzie miała na imię Chanel :D według mnie to całkiem ładne imię ;) gorzej Channella :D

    OdpowiedzUsuń